Decyzja o starcie w ostatnim etapie zimowej edycji Mazovii zapadła tydzień przed zawodami. Wiosenna pogoda sprzyjała w sprawdzeniu formy przed zawodami do których przygotowuje się moja drużyna czyli: Maratony Kresowe i Poland Bike. Przed głównymi zawodami była okazja by sprawdzić nowe, lżejsze koła i opony Racing King 2.2.
Start zawodów o godzinie 10:00. Żeby wszystko bez pośpiechu załatwić musieliśmy wyjechać o godzinie 6:00. Niestety emocje wzięły górę i cała noc nieprzespana i gdy już w końcu zasnąłem budzik zerwał mnie o piątej rano by zacząć szykować się do podróży. Pojechaliśmy z Maćkiem podekscytowani pierwszym startem i najważniejsze...jakie efekty przyniosła przepracowana zima. W porównaniu do poprzedniego roku startowałem lżejszy o 4kg i na lżejszym rowerze. To na co mógłbym zwalić nie do końca dobre samopoczucie to nieprzespana noc i rewolucje żołądkowe. Wchłonięcie żela przed maratonem nie było najlepszym rozwiązaniem.
Ustawiliśmy się z Piotrem w pierwszym rzędzie 3 sektora. Wyścig miał mieć charakter treningowy ale dobrze wiedziałem że tak nie będzie i postaram się jak najszybciej dotrzeć do mety. Po starcie był dość długi odcinek asfaltowy idący pod odczuwalne wzniesienie i dodatkowo pod wiatr. Mimo niezbyt mocnego tempa prowadziłem cały sektor aż do wjazdu w teren. Po kilku km wyprzedził mnie jeden zawodnik. Moim celem było dogonić poprzedni sektor, jak już to zrobiłem byłem zaskoczony że dochodzę kolejne grupy i z dużą szybkością objeżdżam ich nie pozwalając utrzymać się na moim kole. Co mnie pozytywnie zaskoczyło to lekkość jaką pokonywałem sekcje piachu. Opony Race King 2.2 Supersonic spisały się znakomicie. Tam gdzie zawsze traciłem tym razem praktycznie przechodziłem nie zwalniając.Co niesamowitego jak te opony idą po piachu a już nie wspomnę o twardszej nawierzchni. Tak jak wspomniałem cały czas walczyłem z bolącym żołądkiem odczuwając obecność żela w przewodzie pokarmowym. Pogoda na wyścigu była jak marzenie. Ciepło, wiatr bardzo nie przeszkadzał, trasa idealnie oznakowana. Do mety dojechałem sam widząc już Maćka, który jechał z 2 sektora. Najbardziej co bolało to plecy i dłonie. Puls szalał ale myślę że to podniesie treningi na wyższy poziom adaptując organizm do większego niż na treningach wysiłku. Teraz czeka nas start w najbliższą niedzielę w pierwszym etapie Poland Bike w Legionowie. Będzie to prawdziwy sprawdzian bo trasa pewnie będzie podobna a co roku tutaj rozpoczynamy lub kończymy sezon. Wyniki: Open: 33/192 Kat.M3: 15/67
Nie planowałem już startów w Mazovii ale pomysł wyjazdu do Płocka bardzo spodobał się mojej rodzinie, więc pojechaliśmy. Co prawda mamy tam znajomych, jednak jak to zwykle bywa nie skorzystali z zaproszenia przyjścia pod Orlen Arena. Droga zleciała nam szybko ( 3 godziny jazdy) i o 10 byliśmy na miejscu. Piękna słoneczna, rześka pogoda. Nie było dużo czasu na rozgrzewkę, dlatego w ruch poszła końska maść i około 15 minutowe kręcenie w okół miejsca startu aby chociaż trochę pobudzić organizm do sprintu jaki planowałem zaraz po starcie. Dystans 32km ale jak wszyscy mówili dość pagórkowaty. Moje założenie to od początku iść w trupa i dogonić jak najwięcej zawodników sektora drugiego. Bałem się czy mój organizm zdążył się zregenerować po ostatnim zatruciu ale jeżdżąc w sobotę dość dobrze się czułem. Główną atrakcją całej imprezy była Mistrzyni MTB 2013 Pani Gunn-Rita. Co prawda nie udało mi się jej zobaczyć ale taki gość dodaje smaczku imprezie. No to wystartowaliśmy. Pierwsze 3km to asfalt, gdzie udało się przebić do czołówki bez dużego wysiłku i tak w teren wjechałem jako pierwszy. Potem to tylko ogień i cały czas w czubie. Drugi sektor doszliśmy bardzo szybko i bez problemów przebijaliśmy się do przodu. Z utęsknieniem czekałem na pierwsze górki i liczyłem że wtedy okaże się z kim będę jechał dalej. Tak też się stało i praktycznie od rozjazdu na 16km wspólnie z kolegą sunęliśmy do samej mety. Po tym rozjeździe poczułem też żołądek ale byłem na tyle skupiony że nie przeszkadzał mi za bardzo. Nogi dobrze pracowały, teraz czuję że można było na wypłaszczeniach mocniej docisnąć chociaż na metę wjeżdżałem kompletnie wyjechany. Miejsce gdzie dość sporo straciliśmy był podjazd wąwozem. Naszym oczom ukazał się sznurek ponad 20 osób ledwo wtaczających się na górę. Ogólnie trasa w Płocku rewelacyjna. Praktycznie zero piachu, warunki pogodowe dopisały wyjątkowo. Wyniki: OPEN 17/282 FM3: 7/94 Zabrakło jednego punktu do awansu sektor wyżej, chociaż i tak to mało istotne bo nie zamierzam jak na tą chwilę startować w Mazovi, chyba że tylko treningowo.
Za tydzień jadę na ostatni maraton do Warszawy-Wawer z serii Poland Bike i trzeba się mocno zmobilizować aby wynik był satysfakcjonujący ;)
Pierwszy maraton w tym sezonie. Pogoda cudna, nastroje również. Dostałem nauczkę na przyszłość że nie można eksperymentować z jedzeniem. Nie wiem czemu nie zjadłem śniadania jak robię codziennie jedząc płatki owsiane, tylko zachciało mi się makaronu na oliwie z oliwek. Efekt tego był taki że od połowy dystansu jechałem praktycznie siłą woli. Do tego okropny ból pleców który dołożył do bolącego żołądka :) Na chwilę obecną nie wiem czy utrzymałem drugi sektor, w co raczej wątpię ale maraton czuję w nogach i plecach a humor dopisuje ;) Wyniki: OPEN Mega: 240/522 M3: 85/189
Ostatni maraton w tym sezonie. Nowy Dwór Mazowiecki przywitał nas piękną pogodą. Trasa miała być zmieniona do ostatniej którą przejechałem rok temu. Był to mój pierwszy start w Mazovii na dystansie Mega w tym sezonie. Po roku jeżdżenia na dystansie Fit chciałem zobaczyć na jakim etapie jestem z formą by móc zaplanować starty w przyszłym sezonie. Chcę powalczyć w klasyfikacji generalnej i teraz mam dylemat. Na pewno na dystansie Fit będę miał większe szanse na Top 10 ale MEga jak się przekonałem daje większą satysfakcję z włożonego wysiłku. Trasa okazała się bardzo szybka. Obawiałem się że po deszczu będzie dużo błota a tymczasem było idealnie. W pewnym momencie, chyba na 30km jacyś dowcipnisie pozrywali strzałki i spotkaliśmy się z sektorem 2. Śmialiśmy się że wyścig zaczął się od nowa. Cały czas czułem moc w nogach, obawiałem się skurczy które zawsze pojawiały się po 50km ale tym razem fiolka z Magnezem uratowała sytuację :) Powoli udawało mi się przeganiać pojedyncze grupki aż razem z jednym zawodnikiem finiszowaliśmy na stadionie. Mogę powiedzieć że był to najlepszy mój start na dystansie Mega w historii Mazovii. Czeka mnie teraz zmiana treningu w okresie zimowy i przygotowania do nowego sezonu. W każdym bądź razie jestem bardzo zadowolony ze startu. Open: 54/429 Kat.M3: 26/151 Awans do 2 sektora
Przywitała nas piękna pogoda w Ciechanowie. Idealna do jazdy rowerem. Trasę układał Adam, więc trochę miałem informacji jak będzie wyglądała. Przyjechaliśmy około 10 rano, musiałem odebrać jeszcze czip, ponieważ stary zgubiłem na maratonie w Suwałkach. Samopoczucie miałem bardzo dobre. Po starcie jednak wiedziałem że coś jest nie tak z siłą. Na początku jadąc po asfalcie nie trzymałem tempa czołówki będąc cały czas objeżdżany. Po wjeździe w teren jechałem bardziej zachowawczo niż zwykle, może przez ostatnie upadki i defekty sprzętu chciałem podbudować się psychicznie i skończyć w nienaruszonym stanie wyścig. Trasa świetna, było kilka górek i trochę więcej piachu ale bez tragedii. Miałem ciągnąć Arka a tym czasem to ja nie mogłem go dojść. Na 5 km przed metą doganiam dwóch zawodników i jadąc już prawie cały czas asfaltem ciągnę ich za sobą na kole nie otrzymując żadnych zmian. Wiem że już ich nie zgubię ale nie chcę też być wyprzedzonym na ostatnich metrach. Udaje się jednak dojechać na metę przed nimi, ale jak powiedziała moja żona, widziała że to nie był mój dzień po tym jak wjeżdżam na metę ;) Open: 43/317 FM3: 17/116
Zostały jeszcze dwa wyścigi, mam nadzieję że się zrehabilituje po Ciechanowie :)
Znów siódme miejsce :), jak przed 2 tygodniami w Supraślu. Piękna trasa, szerokie szutrowe trasy, podjazdy, mało piachu i można było się zmęczyć. Start z sektora trzeciego i zaczynam powoli poznawać zawodników z czołówki, przynajmniej wiem kogo się trzymać. Po wyjeździe ze stadionu początek po asfalcie, zawrotna prędkość ale trzymam się czołówki wiec mogę uniknąć ewentualnych kraks. Cały czas trzymam się czołówki i po wjeździe w teren przez jakiś czas jadę na czele( nie wiem czy jest tak wolne tempo czy ja jestem w tak dobrej dyspozycji). Dziwne uczucie przyznam widząc za sobą ponad 200 zawodników :) Dopiero piaszczysty podjazd rozrywa stawkę i lekko mnie hamuje. Jednak cały czas jest gaz do przodu. Po bufecie trzymam się grupy pięciu osób ale nie jestem pewny ile osób jest przed nami. Jak się okazało później były to osoby z drugiego sektora, bo ogólnie przyjechałem trzeci w swoim sektorze. Ostatnią część jedziemy w grupce 4-5 osób. Dochodzimy samotnego zawodnika i na 2 km przed metą postanawiam zaatakować. Jadę na czele ale widzę że dogoniony zawodnik trzyma koła. Na ostatniej górce przed metą dogania mnie i razem wjeżdżamy na stadion. Jadę po zewnętrznej co na łuku wynosi nas prawie na kraniec toru. Jednak po wyjściu na ostatnią prostą dociskam ile mam tylko sił i udaje się wjechać na metę pierwszy :) Finisz po "pietruszkę" ale świadomość że dało się z siebie wszystko daje niesamowitą satysfakcję i radość.
Świetny wyścig. Czułem nawet lekki niedosyt dystansu FIT jaki wybrałem, ale po 16 godzinach na nogach poprzedniego dnia w pracy, nie wytrzymałbym w takim stylu dystansu Mega. Pogoda upalna co wcale mi nie przeszkadzało. Rower nie zawiódł. Wspomniane zmiany w ustawieniu kierownicy ( wydłużenie mostka i obniżenie o jedną podkładkę) oraz przesunięty blok w bucie dał dużą poprawę pozycji i efektywniejszą jazdę. Tempo było bardzo szybkie od samego początku. Tym razem trzymałem się czołowej grupy sektora i dotrzymywałem tempa. Miejscami prędkość dochodziła do 50km/h. Świetnie czułem się psychicznie, nie miałem żadnego kryzysu. Trasy w woj. podlaskim są świetne, nie brakuje podjazdów, można się naprawdę ujechać. Po wyścigu można było popływać na pobliskiej plaży. Naprawdę był to udany start, chociaż po cichu liczyłem na trochę wyższe miejsce w swojej kategorii ;) Ale może następnym razem ...
Do ostatniego dnia zastanawiałem się czy jest sens jechać. Od czwartku silny kaszel i ból głowy nie dawał mi spokoju. Jeszcze w czwartek gdy robiłem trening czułem się świetnie kondycyjnie. Jednak ten wyścig był wyjątkowy bo po raz pierwszy miał w nim wziąć udział mój 8-letni syn Hubert. Słowo dane trzeba było dotrzymać. Domowe leczenie nie dawało rezultatów i praktycznie na nogach jak z waty i silnym pieczeniem w oskrzelach stawiłem się na mecie w Legionowie. Jechałem z 3 sektora więc od początku ogień i tak do samej mety. Trasa cudna. Szybka, techniczna i sucha. Trzeba było uważać bo chwila nieuwagi i tak jak mi się to przydarzyło wkomponowałem się rowerem w krzakach. Lepiej w krzakach niż gleba ale trochę sekund upłynęło zanim wyciągnąłem rower z chaszczy. Tak jak mówiłem walczyłem nie tylko z czasem ale i silny bólem w oskrzelach. Czułem się jakbym zupełnie nie miał kondycji. Nogi jak z waty ale jechałem. Zależało mi utrzymaniu sektora bo nie było szans na powtórzeniu wyniku z Chorzel. Cały czas byłem też myślami z synem który jechał samotnie swój pierwszy w życiu wyścig rowerowy. Zresztą rok temu również od Legionowa rozpoczynałem swoją przygodę z Mazovią. Najlepiej wspominam finisz. Udało mi się doścignąć grupkę którą cały czas goniłem. Tutaj jechałem już w trupa..zero oszczędzania się. Po minięciu grupki na metę wjechaliśmy razem z Arkiem który wyprzedził mnie o pół roweru po wspaniałej walce. Wynik jak na mój stan zdrowia chyba całkiem przyzwoity: OPEN: 31/419 Kat FM3: 10/141
Fantastyczna pogoda i trasa. Były podjazdy, szybkie zjazdy, mało piachu...po prostu rewelacja. Była wielka radość z 3 miejsca w kategorii i dekoracji a potem lekkie rozczarowanie gdy wchodząc w wyniki na stronie zobaczyłem że jestem 4. Puchar na pamiątkę został i mały niesmak. Nie wiem jak to się stało że po wyścigu dostałem sms-a z wiadomością o 16 miejscu Open i 3 miejscu w M3. Po powrocie do domu wchodząc w wyniki nagle spadek do 17 miejsca i 4 w M3, nadal czekam na wyjaśnienia z biura zawodów. Jednak wyścig wspominać będę bardzo dobrze. Były pościgi, ucieczki, współpraca w grupie po prostu pełen zakres atrakcji. Utwierdziłem się również w przekonaniu że dystans 30km jest właśnie dla mnie :) OPEN: 17/217 M3: 3/79
Świetna grupka z którą jechałem przez większość trasy.
Wystartowałem pierwszy raz na tak krótkim dystansie ... i spodobało mi się. Taka czasówka była też z korzyścią dla czekającej na mnie rodzinki. W końcu niecała godzina to nie dwie godziny :) Trasa bardzo płaska ale błoto mogło się dać we znaki. Teraz czas na Chorzele i również dystans Fit ;) Open: 31/327 M3: 7/105
Kilka zdjęć wykonanych przez nieocenionego Pijący_Mleko ;)
Miłość do dwóch kółek praktycznie od dziecka ( wtedy na początku jeszcze 4 kółka). Rower towarzyszy mi przez całe życie. Głównie startuję w maratonach MTB, jednak cały czas jest to dla mnie narzędzie aby utrzymać zdrowie i zresetować umysł o ciężkim dniu.
"Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem."