Po pracowitym weekendzie spędzonym ponad 10 godzin w samochodzie a dokładne szczegóły możecie zobaczyć na moim blogu: http://serav.blogspot.com/2011/05/i-po-malborku.html , postanowiłem dzisiaj spędzić kilka godzin na rowerze. Wypompowałem się niemiłosiernie jadąc po 50km resztkami sił i woli. Ale jak się śpi 3 godziny na dobę to tak się ma.
Na liczniku wyszło 88km a po zrzucie na komputer zabrakło 300 metrów. Dodatkowo chciałem opalić swoje białe dłonie ( bo głupio to wygląda ) więc jechałem bez rękawiczek.
Dzisiaj uświadomiłem sobie kolejny plus w jeździe rowerem. Jeśli zainteresuje nas jakieś miejsce czy wydarzenie nie musimy szukać miejsca parkingowego ;)
Chyba muszę pogodzić się z tym wiatrem bo za każdym razem jak wyjeżdżam na trening to wieje dosłownie z każdej strony. Żeby to jeszcze przyjemny wiosenny wiaterek to nie wieje tak że dosłownie macha rowerem. Dzisiaj moja ulubiona trasa Łomża-Rutki-Grądy-Wizna-Kosaki-Łomża. Jutro skoczę na basen żeby zrobić sobie dzień odpoczynku i w czwartek powtórzyć ten sam dystans. Przez całą trasę w słuchawkach leciał oczywiście Mr.Big;)
Od jakiegoś czasu bujam się z przednim hamulcem a ściślej zalewam go chyba brunoxem do amortyzatorów i klocki po prostu ślizgają się po tarczy i przedni hamulec to raczej zwalniacz bo hamowaniem tego nazwać nie można. Postanowiłem przełożyć klocki z tyłu na przód by upewnić się czy rzeczywiście to z mojej winy i brunoxa w sprayu niszczę okładziny. Mimo zakrywania tarczy coś musi chyba skapywać na hamulec. Są jakieś inne preparaty których dozowanie można bardziej kontrolować czyszcząc amor bo z tego spraya chlapie na wszystko w promieniu pół metra ;)
Dzisiaj wybraliśmy się rodzinką do teściowej z tym że ja trochę pojechałem naokoło i oczywiście rowerem :) Pogoda świetna, grill udany ale powrót po dwóch kiełbaskach nie należał do łatwych :) Jeszcze jedna nauczka jaką dostałem to jazda bez bandany pod kaskiem przysparza całe mnóstwo robali ;)
Objeżdżałem nową trasę i tak mnie jeszcze nie dawno nie wytrzęsło :) Jak nie remonty to masakrycznie dziurawy asfalt. Potem przez ostatnie 35km asfalt super ale jak nie jak nie wiatr to podjazd z wiatrem ;)
Po wypadnięciu pełnego bidona z koszyka zdecydowałem się na zakup czegoś co będzie bardziej solidniej trzymało cenny płyn przy rowerze. Wybór padł na koszyki Elite-Custom Race czarno-biały kupiony tutaj centrumrowerowe.pl
To był najlepszy maraton w którym brałem udział i pierwszy z serii Mazovii MTB. Wszystko było na plus. Pogoda, trasa, organizacja i samopoczucie. Mimo że przyjechałem gdzieś w drugiej połowie stawki to cieszę się że awansowałem z 11 sektora na 5 ;) Miałem również wielką przyjemność poznać osobiście Monikę emonika. Trasa była dla mnie idealna. Piachu nie za dużo, dość szybko i krótko ;) Na ostatnich kilometrach miałem siłę by kilka osób zostawić w tyle więc wjeżdżałem na metę uhachany od ucha do ucha ;) Po drodze zgubiłem bidon, pulsometr się zbuntował ale rower po raz kolejny bez żadnych defektów dowiózł mnie do mety :)
Miłość do dwóch kółek praktycznie od dziecka ( wtedy na początku jeszcze 4 kółka). Rower towarzyszy mi przez całe życie. Głównie startuję w maratonach MTB, jednak cały czas jest to dla mnie narzędzie aby utrzymać zdrowie i zresetować umysł o ciężkim dniu.
"Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem."