Wymęczyłem dzisiaj te 80km. Cud będzie jak tego wyjazdu nie przechoruję ( eferalgan już wypity). Po wyjeździe stwierdziłem że jestem głodny i nawet batonik nie pomógł. Potem mimo słońca czułem cały czas dziwnie mroźny wiatr. Po 60km drastycznie spadło mi tętno co już tylko potwierdzało że jadę resztkami sił. Jednak lepiej zjeść więcej przed treningiem niż jechać z pustym żołądkiem, zwłaszcza że jedzie się ponad 2 godziny.
Rozjazd po maratonie powinien być w poniedziałek, ale wczoraj lało cały dzień więc dzisiaj mimo mroźnego i silnego wiatru dałem upust resztkom pozostałej energii po maratonie ( jeździe na czas ;)) w Piasecznie.
Na termometrze +16, więc można jeździć na krótko, przynajmniej w dolnej części stroju ;) Ostatni ciężki trening przed niedzielnym Piasecznem. W sobotę lekkie rozruszanie nóg i Mazovia w Piasecznie.
Jedną z wielu funkcji za jaki kocham licznik Garmin Edge 500 jest Virtual Partner. Przy samotnych treningach można na bieżąco ścigać się ze swoim najlepszym czasem na danej trasie. Dzisiaj po wyjechaniu z domu miałem wrażenie jakby szczęki hamulcowe zacisnęły się na kole. Ciężko było niesamowicie, dopiero z czasem zorientowałem się że jadę pod wiatr który jest o wiele silniejszy niż ostatnio. Jednak dobrze przepracowane pierwsze 25km dały później o wiele lepszą średnią niż ostatnio. Cieszy również to że lepsza średnia a tętno identyczne jak ostatnio.
Po kilku dniach lenistwa i krótkich jak pierdnięcie motyla wyjazdach nareszcie porządny trening. Pogoda idealna, wiatr ani nie ułatwiał ani nie przeszkadzał, mógłby być taki cały czas. Nareszcie średnia powyżej 30km/h :)
Mam nadzieję że to ostatki zimy. Nie chciałem w taką pogodę włóczyć się godzinami na rowerze więc zdecydowałem się na stałą trasę. Wiatr jeszcze dość silny ale cisnąłem aż piekły nogi :) Zdążyłem wrócić do domu i z nieba lunął deszcz ze śniegiem :)
Przy takich wiatrach człowiek przestaje żałować że nie mieszka w górach. Trening w takich warunkach daje mocno popalić jak jazda po stromych wzniesieniach. Zrobiłem sobie trzy dni przerwy i dzisiaj pojechałem na dystans 68km. Pierwsze 20km ze średnią 36km/h a później zaczęły się schody a raczej ostre podmuchy wiatru, który dosłownie zatrzymywał w miejscu. Dzięki temu zrobiłem sobie fajny trening siłowy. Po powrocie do domu mam nogi tak obolałe jakbym był na siłowni i robił tylko mięśnie nóg przez dwie godziny :) &feature=related
Dzisiaj dla odmiany zacząłem z wiatrem w plecy a skończyłem wyczerpującą jazdą pod silny wiatr. Jeszcze jeden trening i maraton w Legionowie z serii Poland Bike. Rozpoczęcie sezonu maratonów w tym samym miejscu w którym zakończyłem ubiegły sezon.
Miłość do dwóch kółek praktycznie od dziecka ( wtedy na początku jeszcze 4 kółka). Rower towarzyszy mi przez całe życie. Głównie startuję w maratonach MTB, jednak cały czas jest to dla mnie narzędzie aby utrzymać zdrowie i zresetować umysł o ciężkim dniu.
"Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem."