Miało być spokojnie i na luzie bo jeszcze łydki obolałe po niedzieli i ...było na luzie ale jechało mi się znakomicie. Pogoda idealna, niebo lekko zachmurzone, temperatura w sam raz i lekki wiatr który nie przeszkadzał i nie pomagał za mocno. Wyszła fajna średnia, będzie niezłym punktem odniesienia do dalszych treningów na tej trasie. &feature=related
Muszę pochwalić ostatni zakup jakim są spodenki rowerowe firmy Rogelli, model Milano. Jeśli szukacie dobrych jakościowo spodenek w przystępnej cenie to jak najbardziej je polecam. Jest to wyższa cenowo półka wyrobów Rogelli ale naprawdę warto. Tym bardziej że od dwóch lat jeżdżę w spodenkach tej samej firmy i naprawdę są świetne i wytrzymałe. Wkładka żelowa jest świetna, super dopasowana. Mam porównanie np. do wyrobów firmy Quest i niestety Rogelli wypada lepiej. Link do strony dystrybutora Rogelli Milano
Dzisiaj zawody w każdej części kraju wyglądały podobnie. Dużo wody i błota. Ale było świetnie. Rower nie zawiódł chociaż tyle błota to nigdy na sobie nie miał. Wracając w nocy ze zlecenia i widząc jak leje miałem myśli żeby zrezygnować ze startu. Szkoda by było bo czekałem cały rok na ten maraton w swoim rodzinnym mieście. Po 5 godzinach snu zobaczyłem że nie pada więc zacząłem przygotowania. Sezon rowerowy idzie równolegle z sezonem u mnie w pracy więc niestety dzień przed maratonem spędzam ponad 10 godzin na nogach. Potem szybciej niż zawsze odczuwam bóle pleców i nogi są trochę ospałe. Tak więc na początku zagadałem się i stanąłem na starcie pod koniec stawki co oczywiście spowodowało że skazałem się na odpowiednie miejsce na mecie ;) Trasa ta sama co rok temu, więc dwie pętle gdzie non stop podjazdy dawały w kość. W tym porównaniu maratony Mazovii w Legionowie lub Szczytnie to jazda jak po prawie płaskim asfalcie ;) Po trasie kałuże sięgające do piast, błotko, śliskie korzenie ...i piękne widoki oraz spokój lasu w Giełczynie nie do opisania. Wyprzedzałem częściej niż mnie wyprzedzali i tak dojechałem do mety szczęśliwie z wynikiem jak na moje możliwości całkiem przyjemnym. Na żadnym tegorocznym maratonie moje nogi nie dostały tak kość jak w Łomży. Czuję że jutro nie podniosę się z łóżka :) Open: 59/106 Kat: 26/47
Nogi jak z ołowiu. Pierwsze 25km pod silny, porywisty wiatr. Miałem nawet myśli po 10km żeby wracać ;) Jednak znając siebie że po 30km wchodzę w swój rytm jechałem dalej. Potem dalszą cześć trasy z wiatrem lub lekko bocznym i najbardziej byłem zaskoczony pokonując jedyny poważny podjazd ( od nowego mostu w kierunku wieży ciśnień) tempem jak nigdy dotąd. Jutro jeszcze jeden trening i niedziela maraton w Łomży ( najważniejszy dla mnie w całym sezonie - bo na własnym podwórku ;) )
Dzisiaj jeszcze odczuwałem skutki niedzielnej kraksy na maratonie. Lekko obolały postanowiłem jednak się poruszać i przy okazji przetestować rower po reanimacji :) Wyruszyłem w tereny na których odbędzie się niedzielny maraton "Na krańcach mazowsza"
Kolejny świetnie zorganizowany maraton. Ruszyłem z 5 sektora i przez pierwsze 30km wydawało mi się że jadę w jego czołówce doganiając kolejnych zawodników. Czułem moc jednym słowem. Wszystko pięknie ładnie aż na 30 km podczas niewielkiego zjazdu wyprzedzając zawodnika chyba z dystansu Fit nagle zjechał wprost na mnie i pięknie zeszliśmy do parteru a rowery za nami. Ogólnie kilka szlifów jest ale gorzej było z rowerem. Zgiął się wózek przerzutki albo hak bo miałem terkoczące coś z tyłu i po kilku km zdechła mi również przednia przerzutka o scentrowanym kole nie wspomnę. Także w tym momencie moja walka na maratonie o lepszą pozycję niż ostatnio się zakończyła. Mimo to udało się jeszcze powalczyć i dojechać do mety. Jutro lecę do serwisu by zobaczyć ile mnie ta gleba kosztowała.
Dzisiaj krótko i dość intensywnie i cały czas pod silny wiatr :) Przy okazji sprawdziłem działanie nowej piasty, po drodze wyregulowałem tylni hamulec. Rower, można powiedzieć, jest gotowy do niedzielnego maratonu :)
Jak to zauważyła Monika, zaczęły się u mnie pierwsze objawy cyklozy ;) Dzisiaj odebrałem tylne koło od mojego Giant-a z nową piastą Novatec. Jutro rano zrobię pierwszą jazdę by nacieszyć się nowym nabytkiem i sprawdzić czy wszystko w porządku przed niedzielny maratonem w Szczytnie.
Takiej średniej na rowerze górskim jeszcze nie wykręciłem. Miał być dłuższy dystans ale silny wiatr i chmury nie wpływały korzystnie na chęć zrobienia większej ilości km. Wpadłem do rodziny na obiad, gdzie już czekała na mnie żona z synkiem. Wiatr był na tyle zmienny że cały czas czułem się jakbym jechał pod wiatr. Wciąż irytuje mnie strzelająca piasta, ale w poniedziałek ma już przyjść nowa- Novatec-D712SB - dzięki doradzeniu przez Fascik -a.
Dzisiaj nogi zaczęły odczuwać poprzednie dni jazdy na wysokim obciążeniu. Na szczęście udało się utrzymać średnią powyżej 31km/h. Jutro prawdopodobnie dzień przerwy ...
Miłość do dwóch kółek praktycznie od dziecka ( wtedy na początku jeszcze 4 kółka). Rower towarzyszy mi przez całe życie. Głównie startuję w maratonach MTB, jednak cały czas jest to dla mnie narzędzie aby utrzymać zdrowie i zresetować umysł o ciężkim dniu.
"Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem."