Byłem dzisiaj świadkiem plagi debi którzy wymijali mnie na centymetry. Nie wiem jaki trzeba mieć niski poziom wyobraźni by to robić. Zaczęło się na nowym moście gdy jakiś pajac w złotej terenówce wyprzedzał trzy auta i jechał na mnie na czołowe tak że musiałem zjechać na pobocze. Mrugał jeszcze światłami cep pieprzony. Ciarki mnie przeszły gdyby jechało jakieś dziecko i spanikowało w takiej sytuacji. Ludzie ogarnijcie się w tych samochodach bo walić Was jak się rozbijecie ( wasza głupota przyniesie wtedy owoce) ale najbardziej szkoda jak kogoś zabijecie... Uff...ulżyłem sobie i mam nadzieję że przeczytają to nie tylko rowerzyści ...
Wiedziałem że będzie dzisiaj padać koło 11. Wstając rano myślałem że prognoza trochę przyspieszy ale i tak wybrałem dłuższy dystans. Idealna temperatura i wiatr. Dojeżdżając do domu zaczęło kropić. Zanim wszedłem na 3 piętro już lało :)
Dzisiaj pobudka 6:00 i tak pięknego treningu dawno nie miałem. Przyjemny poranny chłód, mały ruch, miasto jeszcze opustoszałe jak i pobliskie drogi... Śniadanie- jedna bułka z dżemem i można wyruszać, na 50km wystarczy :)
Czekałem na ten maraton cały sezon. Dzień wcześniej miałem wolne więc mogłem porządnie wypocząć. Zapowiadał się niesamowity upał i tak było ale wolę taką pogodę niż deszcz. Tak wyszło że start w Łomży to pierwszy start z cyklu Maratonów Kresowych. Został wprowadzony elektroniczny pomiar czasu ale atmosfera również się zmieniła na jeszcze lepszą. Znajome twarze, dużo nowych i można jechać. Miałem na celu nie dać się zepchnąć na starcie na koniec stawki i udało się trzymać pierwszej grupy. Tempo z początku niezbyt szybkie, chyba wszyscy liczyli się z wysoką temperaturą. Po kilku km, wjazd do lasu i tradycyjnie podjazd-zjazd. Tomek Perkowski wie jak zrobić dobrą trasę. Samopoczucie psuje mi tylko ból brzucha ( o jeden posiłek za dużo). Mam ochotę zwrócić co nie co ale boję się że po takim zabiegu odwodnię się. Jadę dalej i mała niespodzianka. Osa albo pszczoła wlatuje mi do ucha. Nie może wylecieć, pomagam jej palcem i dostaję w nagrodę żądło. Ból jak jasna cholera. Lecimy jednak dalej. Po 16km, przychodzi pierwszy kryzys ale na szczęście nie tylko u mnie. Nikt mnie nie wyprzedza więc jakoś go przechodzę. Powoli się rozkręcam, jest 28km, wpadam na leżący badyl który urywa mi hak od przerzutki. W tym momencie kończę wyścig. Połowa dystansu przede mną ale awaria uniemożliwia mi jazdę. Szkoda bo chciałem poprawić swój zeszłoroczny wynik, tym bardziej że maraton w moim rodzinnym mieście. Z drugiej strony musiał być ten pierwszy raz.
Dzisiaj już po wizycie w serwisie u Tomka Perkowskiego rower wrócił do swojej sprawności w 100%. Na szczęście przerzutka cała, koło wycentrowane i można planować kolejne ściganie :)
Po powrocie znad morza upał dzisiaj dał mi się we znaki. Nogi ciężkie oj ciężkie. Mam dzisiaj czas aby uzupełnić płyny i jutro wstać w lepszej dyspozycji.Do tej pory przyjeżdżałem w okolicach 50 miejsca i wielkim sukcesem byłoby się znaleźć w pierwszej 30 lub 20-tce. Trzymajcie kciuki bo trasa będzie ciężka. Opis linka
To był jeden z najlepszych naszych wyjazdów. Codziennie rano trening a potem cały dzień z moją rodziną spędzony na spacerach, leżeniu na plaży, kąpieli w morzu i znów spacerze. Pogoda dopisała, atmosfera również. Kąty Rybackie to miejsce w którym naprawdę można odpocząć. Jeśli ktoś nie lubi jarmarcznego tłumu jak np. we Władysławowie to naprawdę polecam. Ciężko tu znaleźć jakieś górki ale już za Krynicą Morską można potrenować podjazdy pod kilka wzniesień.
Miłość do dwóch kółek praktycznie od dziecka ( wtedy na początku jeszcze 4 kółka). Rower towarzyszy mi przez całe życie. Głównie startuję w maratonach MTB, jednak cały czas jest to dla mnie narzędzie aby utrzymać zdrowie i zresetować umysł o ciężkim dniu.
"Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem."