Wczoraj na maratonie po raz pierwszy miałem tak poważne skurcze obu nóg jednocześnie. Podobno jest to wina małej ilości magnezu w organizmie. Miałem zrobić dzisiaj dzień wolny. Umyłem i nasmarowałem rower po maratonie. Niby było sucho a cały rower w błocie. Gdy już to zrobiłem nie mogłem przepuścić okazji i tak pięknej pogody. Dosiadłem szosówkę i zaliczyłem kolejną 50-tkę. Miało być delikatnie, regeneracyjna jazda a wieczorem czuję że nogi ma okrutnie styrane i jutro zakwasy będą jeszcze większe niż po niedzieli ;)
Tradycyjnie wszystko w pośpiechu ale zdążyliśmy na start. Wyjechaliśmy o 8 rano ale nikt nie uprzedził że pół Nowego Dworu Mazowieckiego jest rozkopane ;) Także starczyło czasu jedynie na znalezienie cudem parkingu, przebranie się i ustawienie w sektorze. Wyścig świetny, "podjazdy" w porównaniu z Suwałkami, praktycznie niezauważalne a złość na tych co prowadzili rower lub się wtaczali, zamiast jechać, ogromna ;) Wszystko poza tym poszło świetnie do momentu 2km przed metą gdzie złapały mnie ogromne skurcze obu nóg uniemożliwiając mi dosłownie dalszą jazdę. Wyprzedziła mnie grupka zawodników jednak po chwili skurcze na tyle odeszły by umożliwić mi ich dogonienie i piękny finisz gdzie na mecie czekała na mnie moja rodzinka ( Kasia i Hubert). Przed startem spotkałem i miałem przyjemność osobiście poznać Ewę K :) Był to najlepszy start w Mazovii w 2011. Awansowałem na 4 sektor startowy, ale chyba wszystko wskazuje że był to już mój ostatni wyścig w tym roku. Open: 250/535 Kat. M3: 103/228
Po jednym dniu przerwy, który ciężko mi było wysiedzieć w domu bo słońce pięknie świeciło wybrałem się dzisiaj na trening licząc że w prognozie pogody machną się o godzinę i zacznie padać o 15-tej a nie o 14-tej www.meteo.pl , Ale już po 10km zaczęło kropić a potem przez kolejne 40 lać coraz intensywniej tak że wjeżdżając do Łomży zaliczałem wszystkie kałuże i ciągły prysznic. Mimo to siła w nogach była i jechało mi się świetnie. #.TmdqlI-YFj4.blogger
6:30 pobudka i przed ósmą w drogę do Suwałk. Dojechaliśmy przed 10, tak więc po prowizorycznej rozgrzewce ruszamy w najbardziej górzysty maraton jaki do tej pory przyjemność miałem jechać. Trochę ospale jechało mi się pierwsze km ale potem było coraz lepiej i coraz bardziej pagórkowato ... Trasa praktycznie cała naszpikowana podjazdami i szybkimi zjazdami. Cieszę się że udało mi się go przejechać w jednym kawałku, rower również spisał się na medal a meta ...meta była na szczycie Góry Jesionowej
. To taka bardzo znana góra położona niedaleko Suwałk, raj dla narciarzy z wyciągami itp... Podjazd na metę przypominał mi jeden z etapów TdF ale tutaj było jeszcze lepiej :) Dojeżdżając do niej pomyślałem sobie że to nie realne wjechać na sam szczyt rowerem ...ale się udało, zwłaszcza gdy zobaczyłem na mecie czekającą rodzinkę :) Ostatecznie był to najlepszy mój start w serii Maratonów Kresowych: Open: 62/115 Kat. 30/48
Pewnie ktoś się zdziwi czytając te wpisy. Maraton jak każdy inny, przede wszystkim chcę go ukończyć cało i zdrowo, więc po co te wpisy przez cały tydzień :) ?? Będzie to pierwszy Maraton Kresowy od czasu gdy zacząłem w nich startować, gdzie pojadę wypoczęty. Normalnie wygląda to tak że dzień wcześniej, czyli w sobotę zamiast zbierać siły i pozwolić nogom odpocząć zasuwam ponad 12 godzin na nogach ganiając z aparatem na zleceniach ślubnych :). Lubię swoją pracę ale fajnie będzie w końcu pojechać przygotowanym bez bolących nóg :) Maraton w Suwałkach jest podobno bardzo wymagający o czym przekonam się w niedzielę...
Miłość do dwóch kółek praktycznie od dziecka ( wtedy na początku jeszcze 4 kółka). Rower towarzyszy mi przez całe życie. Głównie startuję w maratonach MTB, jednak cały czas jest to dla mnie narzędzie aby utrzymać zdrowie i zresetować umysł o ciężkim dniu.
"Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem."