3 etap: Maratony Kresowe: Michałowo 2014

Niedziela, 25 maja 2014 · Komentarze(0)
Planując kalendarz startów, chciałem odpuścić Michałowo. Dzień wcześniej miałem wykonywać zlecenie niedaleko stolicy i powrót do domu o 3 w nocy skutecznie mnie do tego zniechęcało. 
No więc wróciłem do domu o 3 nad ranem z obolałymi nogami. Cztery godziny snu budząc się co godzina nie dały dużo odpoczynku. 
Wyjazd o 8:30 i punktualnie o dziesiątej rozpoczęliśmy przygotowania do startu. Upał 30 stopni zapowiadał piekielny wyścig. 
Chłopaki, Piotr i Bartosz, ustawili się w pierwszym rzędzie, ja gdzieś pod koniec sektora, jednak długi asfaltowy odcinek na wstępie dał mi możliwość dojechania do czołówki. Wjazd w las i ogień. Czułem że mi serce wyskoczy, upał, nieprzespana noc dawały się we znaki. Cały czas tętno powyżej 170 nie wróżyło dobrze. Każde wyjście na czoło grupy powodowało że momentalnie traciłem siły. W połowie dystansu miałem ochotę spakować zabawki i wracać do domu:) 
Wiedziałem że po pierwszych 30 minutach zawsze się rozkręcam i podobnie było teraz. Nogi, które na początku były jak z ołowiu teraz zaczęły powoli wchodzić w swój rytm. 
Zdziwiłem się dość dużą ilością piasku, bardziej spodziewałem się wyczerpujących podjazdów. Przez cały czas jechaliśmy w znanej sobie 10-15 osobowej grupie. Pogoda mimo upału była bardzo dobra, lekki wiatr, przyjemny chłód dawała trasa poprowadzona w 90% przez las. Świetnym pomysłem było ustawienie wodnej kurtyny przez strażaków w połowie dystansu. 
Najbardziej zadowolony byłem z niezawodności sprzętu i w końcu sprawnej nogi. Zapalenie ścięgna już chyba zostało wyleczone bo nie odczuwałem żadnego bólu. Mimo to uważałem by znów go nie przeciążać i na podjazdach często wstawałem z siodełka by większą siłę przykładać na pchanie nogą niż ciągnięcie do góry. Tutaj przydały się treningi na szosie gdy taką techniką wjeżdżałem na górki. 

Do ostatniego kilometra nie byłem pewny czy powtórzę sukces z Augustowa. Jak wspomniałem, organizm miałem bardzo przemęczony. Widziałem że dwie osoby z mojej kategorii odjechały na początku a w mojej grupie są kolejne dwie które cały czas dawały mocne zmiany. Cały wyścig rozegrał się na ostatnich metrach. Wjechaliśmy na okrążenie zalewu które prowadziło do mety. Tutaj wykrzesałem z siebie wszystko. Tak naprawdę mało co pamiętam z tego finiszu, dopiero na wykresie zobaczyłem że osiągnąłem tętno 181 co jest dla mnie maksymalnym tętnem według wyliczeń różnych tabel. 
Zaraz po wjeździe na metę udałem się na masaż ;) Po masażu podszedłem do tablicy wyników i nie mogłem uwierzyć co zobaczyłem. 
OPEN: 13/185
Elita Plus: 2/41
Myślałem że to wyniki z Augustowa ale jednak nie. Niesamowita niespodzianka i miejsce okupione dużym wysiłkiem. Myślę że gdybym odpuścił finisz byłoby na pewno miejsce poza podium. Warto walczyć do samego końca.













Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa czuci

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]