Znów siódme miejsce :), jak przed 2 tygodniami w Supraślu. Piękna trasa, szerokie szutrowe trasy, podjazdy, mało piachu i można było się zmęczyć. Start z sektora trzeciego i zaczynam powoli poznawać zawodników z czołówki, przynajmniej wiem kogo się trzymać. Po wyjeździe ze stadionu początek po asfalcie, zawrotna prędkość ale trzymam się czołówki wiec mogę uniknąć ewentualnych kraks. Cały czas trzymam się czołówki i po wjeździe w teren przez jakiś czas jadę na czele( nie wiem czy jest tak wolne tempo czy ja jestem w tak dobrej dyspozycji). Dziwne uczucie przyznam widząc za sobą ponad 200 zawodników :) Dopiero piaszczysty podjazd rozrywa stawkę i lekko mnie hamuje. Jednak cały czas jest gaz do przodu. Po bufecie trzymam się grupy pięciu osób ale nie jestem pewny ile osób jest przed nami. Jak się okazało później były to osoby z drugiego sektora, bo ogólnie przyjechałem trzeci w swoim sektorze. Ostatnią część jedziemy w grupce 4-5 osób. Dochodzimy samotnego zawodnika i na 2 km przed metą postanawiam zaatakować. Jadę na czele ale widzę że dogoniony zawodnik trzyma koła. Na ostatniej górce przed metą dogania mnie i razem wjeżdżamy na stadion. Jadę po zewnętrznej co na łuku wynosi nas prawie na kraniec toru. Jednak po wyjściu na ostatnią prostą dociskam ile mam tylko sił i udaje się wjechać na metę pierwszy :) Finisz po "pietruszkę" ale świadomość że dało się z siebie wszystko daje niesamowitą satysfakcję i radość.
Druga część urlopu wypadła w miejscowości Karwia. Nie sądziłem że są tam takie wspaniałe tereny do trenowania. Świetny asfalt, dużo podjazdów ...szczególnie bardzo spodobał mi się ten przed Wejherowem. Wiatr silny ale da się wytrzymać :). W ciągu trzech dni wykręciłem 165km. Za rok znów odwiedzimy te strony.
Rok temu na tym właśnie wyścigu stanąłem na pudle zajmując 3 miejsce w swojej kategorii. Miałem chęć powtórzyć ten wynik. Nie będę się rozpisywał bo 32 km to nic innego się nie robi jak gaz od startu do mety i szalejące tętno bijące rekordy w ilości uderzeń na minutę. Ogólnie jest to chyba najsłabszy cykl wyścigów i maratonów. Trasa fatalnie oznakowana na rozjeździe co spowodowało że pomyliłem trasę wraz z połową zawodników dystansu Mega ;) Wybiło mnie to z rytmu i w sumie czekałem aż mnie dojdzie czwórka zawodników którzy jechali przede mną a po pomyleniu trasy i skróceniu trasy znalazłem się przed nimi. Gdy już mnie doszli jechałem sobie spokojnie na metę. Ostatecznie byłem Open 5 i MM3 2, czyli jest lepiej. O trofeach nawet się nie wypowiem bo nawet dyplomy zostały wydrukowane na gorszym papierze ;) Śmiech na sali ale ogólnie najgorszy wyścig to najlepszy trening. Zapraszam do kilku zdjęć:
Jutro wyścig w Różanie. Rok temu po raz pierwszy stanąłem na pudle zajmując trzecie miejsce w swojej kategorii. Mam nadzieję że jutro będzie równie dobrze albo i lepiej. Jestem bardzo zmotywowany i tylko aby sprzęt nie zawiódł i sił trochę zostało na finisz.
Miłość do dwóch kółek praktycznie od dziecka ( wtedy na początku jeszcze 4 kółka). Rower towarzyszy mi przez całe życie. Głównie startuję w maratonach MTB, jednak cały czas jest to dla mnie narzędzie aby utrzymać zdrowie i zresetować umysł o ciężkim dniu.
"Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem."