Mój Anioł Stróż miał pełne ręce roboty na tym wyścigu. Przyjechaliśmy mocno zmotywowani. Pogoda piękna, trasa znana. Niestety wyścig został przesunięty o godzinę co spowodowało lekkie rozstrojenie całego planu. Większość z nas startowała już głodna. Jechałem z Maćkiem i dwoma kolegami z drużyny startując w pierwszym sektorze. Od początku ogień i prawie 50km/h. Potem wjazd do lasu i znów mocne tempo. Cały czas trzymałem się Maćka i tak do dziesiątego kilometra gdy na jakimś wyboju usłyszałem trzask i siodełko przesunęło się mocno do tyłu. Jazda prawie nie możliwa, okrutny ból w lędźwiach towarzyszył mocniejszemu przyciśnięciu na pedały. Poważnie zacząłem się zastanawiać czy dam radę dojechać bo zostało jeszcze 20km. Zawodnicy z którymi jechałem zniknęli mi z oczu. Na dodatek nie miałem przy sobie kluczy więc tak dojechałem do 17km i kolego pożyczył mi imbusa co pozwoliło mi dojechać do mety, zatrzymując się jeszcze kilka razy i jednocześnie tracąc kolejne wypracowane miejsca. Robiąc oględziny w domu okazało się że jarzmo siodła zupełnie starło zęby i sztyca do wymiany. Jednak to nic co zobaczyłem około 500m po rozjeździe. Kolega który użyczył mi kluczy zaczął zawracać krzycząc że ktoś się połamał. Dojeżdżając zobaczyłem strój mojej drużyny i serce zabiło mocniej. Zbliżając się poznałem Maćka, który siedział z otwartym złamaniem przedramienia. Na szczęście karetka była już w drodze a na rozjeździe jedna z osób była ratownikiem medycznym. Wyścig już nie był dalej taki sam. Wiedziałem że sezon dla Maćka zakończył się bardzo szybko ale jestem pewny że nie będzie czekał do końca rehabilitacji i zacznie coś robić by wrócić na rower. Końcówka wyścigu to jazda w czteroosobowej grupie. Przed zapamiętanym single-trackiem ustawiłem się na czele grupy i tak wjechaliśmy na ostatnią prostą. Finisz wygrałem. Porównując wyniki sprzed roku jest progres. To dobrze wróży przed cyklem maratonów kresowych, które są priorytetem naszej drużyny. Ogólnie trasa dała w kość. Trasa mocno interwałowa, mimo że dla kogoś kto mieszka w górach to prawie płasko ale tutaj nonstop pofałdowany teren. Nie było czasu na oddech i wyluzowanie bo taka przyjemność kosztowałaby bliskim kontaktem z brzózkami ....
Decyzja o starcie w ostatnim etapie zimowej edycji Mazovii zapadła tydzień przed zawodami. Wiosenna pogoda sprzyjała w sprawdzeniu formy przed zawodami do których przygotowuje się moja drużyna czyli: Maratony Kresowe i Poland Bike. Przed głównymi zawodami była okazja by sprawdzić nowe, lżejsze koła i opony Racing King 2.2.
Start zawodów o godzinie 10:00. Żeby wszystko bez pośpiechu załatwić musieliśmy wyjechać o godzinie 6:00. Niestety emocje wzięły górę i cała noc nieprzespana i gdy już w końcu zasnąłem budzik zerwał mnie o piątej rano by zacząć szykować się do podróży. Pojechaliśmy z Maćkiem podekscytowani pierwszym startem i najważniejsze...jakie efekty przyniosła przepracowana zima. W porównaniu do poprzedniego roku startowałem lżejszy o 4kg i na lżejszym rowerze. To na co mógłbym zwalić nie do końca dobre samopoczucie to nieprzespana noc i rewolucje żołądkowe. Wchłonięcie żela przed maratonem nie było najlepszym rozwiązaniem.
Ustawiliśmy się z Piotrem w pierwszym rzędzie 3 sektora. Wyścig miał mieć charakter treningowy ale dobrze wiedziałem że tak nie będzie i postaram się jak najszybciej dotrzeć do mety. Po starcie był dość długi odcinek asfaltowy idący pod odczuwalne wzniesienie i dodatkowo pod wiatr. Mimo niezbyt mocnego tempa prowadziłem cały sektor aż do wjazdu w teren. Po kilku km wyprzedził mnie jeden zawodnik. Moim celem było dogonić poprzedni sektor, jak już to zrobiłem byłem zaskoczony że dochodzę kolejne grupy i z dużą szybkością objeżdżam ich nie pozwalając utrzymać się na moim kole. Co mnie pozytywnie zaskoczyło to lekkość jaką pokonywałem sekcje piachu. Opony Race King 2.2 Supersonic spisały się znakomicie. Tam gdzie zawsze traciłem tym razem praktycznie przechodziłem nie zwalniając.Co niesamowitego jak te opony idą po piachu a już nie wspomnę o twardszej nawierzchni. Tak jak wspomniałem cały czas walczyłem z bolącym żołądkiem odczuwając obecność żela w przewodzie pokarmowym. Pogoda na wyścigu była jak marzenie. Ciepło, wiatr bardzo nie przeszkadzał, trasa idealnie oznakowana. Do mety dojechałem sam widząc już Maćka, który jechał z 2 sektora. Najbardziej co bolało to plecy i dłonie. Puls szalał ale myślę że to podniesie treningi na wyższy poziom adaptując organizm do większego niż na treningach wysiłku. Teraz czeka nas start w najbliższą niedzielę w pierwszym etapie Poland Bike w Legionowie. Będzie to prawdziwy sprawdzian bo trasa pewnie będzie podobna a co roku tutaj rozpoczynamy lub kończymy sezon. Wyniki: Open: 33/192 Kat.M3: 15/67
Trening zaplanowany w lesie był jednocześnie testem nowego ogumienia. Dużo piachu spotykamy na trasach naszych nizinnych maratonów więc od dłuższego czasu szukałem czegoś co pozwoli mi nie kopiąc się po wentyle przejeżdżać piaskownice. Wybór padł na Race King 2.2 Supersonic. Pierwsza jazda naprawdę miło mnie zaskoczyła. Opony na asfalcie pięknie idą, w terenie jeszcze lepiej.
1 marca odbyło się pierwsze zebranie nowej drużyny w której barwach będę miał przyjemność ścigać się w bieżącym sezonie. Klasa zawodników których ściągnięto do zespołu nie pozwala mi obijać się na treningach :) Więcej o zebraniu można przeczytać w mtb-xc.pl.
A to nasza mazowiecka grupa:
Wracając do dzisiejszego treningu, z założenia miał być lekki więc był czas na coś takiego ;)
Dzisiejszy trening odbyłem w niesamowitych okolicznościach przyrody ;) Niemalże czuć wiosnę ...i tak niech będzie już do końca zimy. Tempo spokojniejsze aby dać odpocząć nogom. Wczoraj wieczorem razem z Maćkiem odbyliśmy dość mocny trening więc dzisiaj czas na relaks...ładowanie organizmu słońcem i chwila na robienie zdjęć. Jak na razie jestem bardzo pozytywnie nastawiony, nie mogę się wręcz doczekać pierwszych startów w zawodach.
Jak już wspomniałem ...znalazła się chwila na opalanie ;)
Po kilku dniach jazdy chyba trzeba w końcu wyczyścić sprzęt...
Chyba już czas powoli wychodzić z siłowni na zewnątrz. Dzisiaj pierwszy raz od miesiąca pojeździłem w terenie. Tętno szalało jakbym jechał w maratonie ale samopoczucie niesamowite. Wyjeżdżając zaczęło coś padać ale przez zamontowanie błotników SKS RACEBLAD komfort jazdy wzrósł nie porównywalnie.
Po treningu zajechałem do sklepu po małe wspomaganie na wytrzymałościowe treningi:
Przygotowania do sezonu trwają mimo że na blogu nie ma żadnych wpisów. Trochę zmodyfikowałem początkowe plany i zamiast zajęć indoor cycling wybrałem trening specjalistyczny na siłowni plus trenażer. Początkowo byłem przerażony zwiększeniem się wagi ciała ale to chyba efekt siłowni bo dieta pozostała ukierunkowana na redukcję. Pierwsze dwa tygodnie spędziłem na dużej ilości powtórzeń aby przyzwyczaić organizm do innego wysiłku, teraz wszedłem już w fazę zwiększania siły. Dodatkowo w dni wolne od siłowni męczę trenażer co wcale nie jest takie męczące, kwestia dobrej motywacji:
Mogę już oficjalnie poinformować o nowej drużynie. W tym roku mam przyjemność jeździć w barwach BLU Cersanit Team Refleks. Nowa drużyna to nowe cele i wyzwania bo skład ekipy jest bardzo silny. Oficjalna prezentacja nastąpiła kilka dni temu, teraz czekamy na stroje i oficjalne zebranie gdzie poznamy cele na nowy sezon.
Pierwsza jazda zaliczona. Co prawda odbyła się ona drugiego dnia stycznia ale za to trwała ponad trzy godziny. Przyznam się że zatęskniłem za interwałami ;)
Miłość do dwóch kółek praktycznie od dziecka ( wtedy na początku jeszcze 4 kółka). Rower towarzyszy mi przez całe życie. Głównie startuję w maratonach MTB, jednak cały czas jest to dla mnie narzędzie aby utrzymać zdrowie i zresetować umysł o ciężkim dniu.
"Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem."