Trasa w Olsztynie to zupełnie co innego niż wszystkie razem wzięte maratony. Takich przewyższeń jeszcze nie zaliczyłem. Cztery rundy po 16km dały mocno w kość. Samopoczucie było świetne. Znów ustawiłem się na końcu stawki co przy starcie było najgłupszą rzeczą jaką zrobiłem. Wyjazd ze stadionu, pierwsza górka i towarzystwo się zatrzymało, czołówka odjechała i niestety moja optymistyczna wizja że dogonię jak zwykle poszła się ... gonić.
Takich tras mogą pozazdrościć Maratonom Kresowym: Mazovia i PB razem wzięte :) 624m przewyższeń mówi samo za siebie. Głównym założeniem było przejechać ten maraton do końca. Dzień wcześniej czułem efekty przetrenowania, ból nóg i ogólnie złe samopoczucie. Po przebojach w Legionowie z żołądkiem i bólem pleców nie eksperymentowałem w kuchni i poprawiłem ustawienie siodełka oraz kierownicy. Efekt był bardzo odczuwalny. Jechało mi się naprawdę dobrze. Trasa dała w kość ale zleciała mi szybciej niż w płaskim Legionowie. Oficjalnych wyników jeszcze nie ma na stronie ale dzięki Wojtkowi otrzymałem zdjęcie tablicy wyników gdzie: Open 86/200 Kat. 23/49
W maratonie na dystansie Mini startował również mój syn Hubert, ciężko jest mi go przekonać do kolarstwa ale nic na siłę ;)
Miłość do dwóch kółek praktycznie od dziecka ( wtedy na początku jeszcze 4 kółka). Rower towarzyszy mi przez całe życie. Głównie startuję w maratonach MTB, jednak cały czas jest to dla mnie narzędzie aby utrzymać zdrowie i zresetować umysł o ciężkim dniu.
"Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem."